
Od.Ważne
Zapraszamy do wysłuchania rozmów z kobietami, których zawodowe ścieżki zaprowadziły w fascynujące miejsca i które osiągnęły sukces w "męskich" branżach. To silne kobiety, które nie bały się podejmowania trudnych decyzji, które podążają za swoimi pasjami, które słuchają swojego głosu.
Od.Ważne to podcast realizowany przez Fundację Obywatelki.pl, dofinansowany ze środków Unii Europejskiej i z budżetu państwa, w ramach Programu "Fundusze Europejskie dla Wielkopolski 2021 - 2027"
Prowadząca: Paulina Kirschke, dziennikarka, działaczka społeczna na rzecz równouprawnienia oraz zwiększenia aktywności kobiet.
Siła Równości – razem zmieniamy rynek pracy!
Czy kobiety i mężczyźni mają równe szanse w pracy? Jak osiągnąć sukces w "męskim" świecie? Jak łączyć karierę z życiem prywatnym? To pytania, które wciąż wymagają głośnej rozmowy – i my ją podejmujemy!
-równość w miejscu pracy
-prawdziwy obraz rynku pracy
-nierówności płacowe
-zawodowe stereotypy
-dyskryminacja kobiet
-historie kobiet przełamujących bariery
-sposoby na work-life balance
-godzenie kariery z życiem rodzinnym
Podcasty są częścią kampanii społecznej Siła Równości dofinansowanej ze środków Unii Europejskiej i budżetu Państwa, w ramach Programu "Fundusze Europejskie dla Wielkopolski 2021 - 2027"
#FunduszeEuropejskie
#FunduszeUE
Od.Ważne
Od.Ważne - odcinek 1. Ewa Szmitka: Wzmacniam kobiety w sporcie i przez sport
Wzmacniam kobiety w sporcie i przez sport
Ewa Szmitka to piłkarka i trenerka IV-ligowej Zawiszy Rzgów, pełna pasji i energii do działania. Wspiera kobiety w sporcie i przez sport. Mobilizuje je do uczestniczenia w zajęciach sportowych, nie tylko piłki nożnej czy walking footballu, które sama prowadzi, ale jakichkolwiek, byleby dawały dziewczynom frajdę.
Nie boi się i nie wstydzi być pierwszą, by zacząć coś robić. Jej dziecięca pasja i miłość do gry w piłkę nożną, nie znalazła wsparcia. Już jako 10-latka doświadczyła dyskryminacji ze względu na płeć, kiedy musiała odejść z klubu w Zawiszy Rzgów, bo przepisy nie pozwalały dziewczynce grać i trenować z chłopcami.
Przez wiele lat była obrażona na piłkę nożną, jednak wróciła do sportu w średnim wieku. Odebrało jej to szansę na profesjonalną grę ligową, ale nie pozwoliła, by ją to powstrzymało.
Obecnie organizuje ogólnopolskie konferencje i programy wspierające kobiety w sporcie, promuje równość płci i wzmacnia pozycję kobiet w tej dziedzinie. Jest współzałożycielką klubu sportowego Kontra - jedynego klubu, który zrzesza amatorskie piłkarki, siatkarki, koszykarki. Promuje walking football w Polsce, jest współautorką pierwszego i jedynego w Polsce podręcznika dla trenerek i trenerów do walking footballu.
Projekt Siła Równości jest dofinansowany ze środków Unii Europejskiej i budżetu Państwa w ramach Programu "Fundusze Europejskie dla Wielkopolski 2021 - 2027"
#FunduszeEuropejskie
#FunduszeEU
Wstęp: Zapraszamy do wysłuchania rozmów z kobietami, których zawodowe ścieżki zaprowadziły w fascynujące miejsca. To kobiety, które nie bały się podejmowania trudnych decyzji, które podążają za swoimi pasjami, które słuchają swojego głosu. Od.Ważne to podcast realizowany przez Fundację Obywatelki.pl, dofinansowany ze środków Unii Europejskiej i z budżetu państwa.
Prowadząca Paulina Kirschke: Dzień dobry, dzień dobry. Witamy w kolejnym odcinku podcastu Od.Ważne, w którym opowiadamy o kobietach, które są odważne — jak sama nazwa wskazuje. Dzisiaj mam niezwykłą przyjemność gościć Ewę Szmitkę. Dzień dobry.
Ewa Szmitka: Dzień dobry, to jest przyjemność dla mnie być tu dziś z Tobą i pogadać.
P: Myślę, że to jest obopólna przyjemność, bo nie będziemy ukrywać, że się znamy, a na dodatek lubimy.
Ewa jest inicjatorką i realizatorką działań na rzecz kobiet w sporcie. Ale mam takie poczucie, że Twoje działania na rzecz kobiet w sporcie to jest jeden kawałek twojej aktywności i o tym będziemy też mówić. Natomiast kobiety w sporcie to jest coś, co Tobie w zasadzie przyświeca — mam wrażenie — przez całe życie; aby tych kobiet w sporcie było więcej, ale zaczęło się od tego, żeby dziewczynek w sporcie było więcej.
Pozwolisz, że zaczniemy od Twojej takiej prywatnej historii, tej miłości do sportu i miłości do piłki nożnej, tak naprawdę, i tego, od czego to wszystko się zaczęło. Bo to nie jest tak, że byłaś sobie dorosłą Ewą i nagle wpadłaś na pomysł, “o, będę robić rzeczy dla kobiet w sporcie,” tylko ta Twoja miłość do sportu zaczęła się w zasadzie dużo, dużo wcześniej.
ES: Zaczęła się dużo wcześniej i była to miłość trudna i bolesna, dlatego że jako jedyna dziewczynka w miejscowości, w której mieszkałam, chciałam grać w piłkę. Najpierw grałam z dzieciakami, z chłopakami na podwórku — jak to wtedy wszystkie dzieciaki się bawiły na podwórku, bo jestem z podwórkowego pokolenia — i później zaczęłam grać z chłopakami w klubie, w Zawiszy Rzgów.
P: Bo Rzgów to jest właśnie ta miejscowość, o której mówimy.
ES: Ta miejscowość, z której pochodzę.
Niestety bardzo krótko trwał ten epizod w klubie, bo się okazało, że ówczesne przepisy — to były lata 80 — nie pozwalały dziewczynkom na grę z chłopcami, więc nie wolno mi było po prostu w piłkę grać i trenować. A że innych dziewczynek nie było, żeby móc stworzyć sekcję dziewcząt, więc mając 10 czy 11 lat pierwszy raz w życiu doświadczyłam dyskryminacji ze względu na płeć. Nie miałam wtedy oczywiście bladego pojęcia o co chodzi, po prostu miałam takie wewnętrzne poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, nieuczciwości, bo piłka to była po prostu moja olbrzymia pasja, to była miłość i dni treningowe to były najpiękniejsze dni tygodnia tylko ze względu na to, że można było wsiąść na rower i jechać na stadion na trening.
P: Ale poczekaj, zanim, znaczy— już doszłyśmy w zasadzie do tego trudnego momentu bycia odrzuconą, ale skąd w tej Ewce, małej, kilkuletniej, wziął się ten pomysł, że ja będę kopać piłkę, będę piłkarką, piłka nożna jest super, będę grać razem z chłopakami? To się wzięło z jakiejś miłości, bo na przykład w rodzinie ktoś był wielkim fanem piłki nożnej i piłka nożna była obecna w waszym życiu, czy po prostu uznałaś, że to jest super aktywność i czemu nie?
ES: Wiesz co, ja się za bardzo nad tym nie zastanawiałam. Tak jak mówiłam, jestem dzieckiem podwórka, jak większość dzieci z lat 80, więc na podwórku-
P: No ale mogłaś grać w dwa ognie!
ES: Wiesz no, na podwórku bawiliśmy się w różne rozmaite gry — były rowery, były skakanki, była guma, był zbijak, były podchody. No tam było wszystko, ale z tych wszystkich rzeczy, które tam były, najfajniejsza była piłka.
P: Po prostu.
ES: Po prostu. Więc też i na podwórku naszym własnym namawiałam wszystkich członków rodziny do tego, żeby ze mną grali. Bardzo dzielnie znosiła to moja mama, nienawidząca piłki nożnej, która stawała na tej bramce, żebym mogła sobie postrzelać w nią. Dzielnie znosiła to również siostra. Nie miałam brata, więc młodsza siostra też była angażowana różnymi przekupstwami w to, żeby ze mną grać. Ciocia. Czasem nawet ojca udało się namówić, rzadko bo rzadko, ale zdarzały się takie dni i ze wszystkich zabaw piłka po prostu była najfajniejsza. Ja sobie wtedy nie zadawałam pytania dlaczego akurat piłka, po prostu no, to było najfajniejsze — jedni woleli jeździć rowerem, ktoś inny wolał tę grę w gumę, a ja najbardziej lubiłam grać w piłkę.
P: A pamiętasz — bo mówisz o tym momencie już takim, kiedy się okazało, że przepisy, ale jak grałaś z chłopakami — no bo jak wspominasz to byli same męscy zawodnicy, brakowało tam dziewczynek i dziewczyn — to oni Cię traktowali jako swoją, czy już wtedy było takie, “Ej no, Ewa, ale ty jesteś dziewczyną, to może niekoniecznie,” czy czułaś się po prostu członkinią drużyny, tak jak reszta?
ES: Wiesz co, czułam się członkinią drużyny, natomiast już wtedy, wiesz — nie było dużo sprzętu sportowego, no więc jak się dzieliliśmy na dwa zespoły, no to jeden zespół zdejmował koszulki. No więc zawsze było, “Dobra, Ewa, to ty musisz przejść do drugiego zespołu,” tak, no więc, już jakby, czy to była dyskryminacja? No nie wiem, nawet nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie, no ale było wiadomo, że no.
P: No jest coś innego w Tobie.
ES: Że się jednak troszkę różnię od moich kolegów. Tak, jak graliśmy, ja też nie byłam jakąś wybitną zawodniczką — uczciwie przyznam — byłam raczej solidną rzemieślniczką niż wirtuozerką, więc rzadko do mnie trafiały podania, w związku z tym ja musiałam sobie tę piłkę sama — jak chciałam ją mieć przy nodze — to musiałam ją sobie sama po prostu wywalczyć.
P: I nie miałeś z tym problemu?
ES: Najmniejszego.
P: To jest też myślę bardzo ważne — o czym często rozmawiam z kobietami — jak jesteśmy na tych WF-ach dzielone, prawda? Że mężczyźni uczą się czegoś innego, bo na przykład właśnie rżną w piłę, a dziewczynki mają w tym czasie aerobik, albo inne rzeczy, które ich nie uczą tego, czego od początku uczeni są chłopcy — czyli na przykład tego, że pewne rzeczy musisz sobie wywalczyć. Masz takie poczucie, że ta różnica funkcjonuje właśnie chociażby również w sporcie? Może teraz coraz mniej, ale mam wrażenie, że za naszych czasów to trochę tak było.
ES: Wiesz co, myślę, że za naszych czasów trochę tak było i ten WF chłopców znacząco różnił się od WF-u dziewcząt. Aczkolwiek w moim przekonaniu wszystkie gry zespołowe jednak uczą pewnego rodzaju walki, zawziętości, ale też uczą współpracy, bo nikt nie jest na boisku sam.
P: Tak, to jest też bardzo ważne.
ES: I dlatego ja jestem po prostu olbrzymią fanką gier zespołowych. To może być piłka nożna, ale to równie dobrze może być koszykówka, piłka ręczna, siatkówka, bo tu masz ten element grupy, którego w sportach indywidualnych nie masz.
I w moim przekonaniu gry zespołowe są również dlatego wiele bardziej wymagające, że one Cię konfrontują z emocjami w o wiele większym stopniu niż sporty indywidualne. Bo w grze zespołowej jest 6, 10, 15 osób w zespole i te wszystkie emocje, które się dzieją w czasie rozgrywki są mnożone przez ilość tych osób.
P: I musisz nad nimi zapanować.
ES: I musisz nad nimi zapanować. I tak jak widzę nawet teraz, kiedy — pewnie jeszcze będziemy o tym mówić — ale kiedy prowadzę zajęcia walking footballu, czyli piłki nożnej chodzonej i tam już mamy taką grupę dojrzałych dziewczyn, raczej 40+, 50+, 60+, to tym najtrudniejszym kawałkiem to jest ten kawałek emocjonalny — ten kawałek zagospodarowania emocji własnych, przyjęcia emocji koleżanek, również przeciwniczek, i to jest mega trudne.
P: Tak, ale to jest właśnie coś, co myślę, że jest niesamowicie ważne w sporcie i tym, co daje sport młodym osobom, młodym dzieciakom, że gdzieś tam naturalnie się tego uczymy, prawda? Jak sobie z tym wszystkim radzić i jak sobie radzić też z trudnymi emocjami? Dla ciebie taką, myślę — trudno mi nawet to sobie wyobrazić — co czuje właśnie taka 10 czy 11-letnia dziewczynka, która nie z własnej winy nagle zostaje pozbawiona tego, co jest dla niej najważniejszą rzeczą na świecie, albo prawie najważniejszą.
ES: Wiesz co, to jest koniec świata. Dla takiego dzieciaka, jak ja byłam wtedy, dla mnie to był po prostu koniec świata. Świat się zawalił. Pamiętaj, że wtedy nie rozmawiano z dziećmi, nikt mi tego nie tłumaczył. “No wiesz dziecko, tak, czasem tak jest.”
P: Po prostu dostałaś na twarz decyzję, “Słuchaj, Ewka, koniec.”
ES: Tak, i czasem tak jest, nikt Ci nie tłumaczy, nikt Ci nie pomaga się z tym oswoić. Po prostu tak jest.
P: Jak ci się to udało?
ES: Ja nie wiem, czy mi się to udało, bo ja się na wiele, wiele lat obraziłam na piłkę nożną. Ja tak naprawdę wróciłam do piłki będąc po 30-stce i to też zupełnym zbiegiem okoliczności. Po prostu koleżanka, która usłyszała ode mnie, że kiedyś się tą piłką pasjonowałam. “I wiesz co, tu w Łodzi, raz w tygodniu jest grupa dziewczyn, która się po prostu umawia w parku o piętnastej na kopanie piłki. Może się chcesz przejechać?” No i pojechałam. I ta miłość odżyła. Okazało się, że ona nadal tam jest.
P: Wszystko wróciło?
ES: Wszystko wróciło. Ja ten dzień pamiętam jak dzisiaj. Pojechałam z córką. Młoda miała wtedy, nie wiem, z 6 lat. Tam w ogóle była masa ludzi. Też z dziećmi. Jakieś psy. No taki klimat totalnie piknikowy, wiesz. Tu jakaś fontanna, pamiętam, była. Więc dziewczynki tam przy tej fontannie się ganiały, przewracały, trawa, błoto. Ja też za tą piłką, więc też często na kolanach. Łokcie pozdzierane, kolana, twarz.
No więc i piknik się skończył. Ja jeszcze wtedy nie miałam samochodu. Mówię, “Dobra, młoda, to idziemy do tramwaju i wracamy do domu.” Ale tak idziemy w stronę tego przystanku, ja spojrzałam na moje dziecko, na siebie. Mówię, “Cholera, dziecko mi odbiorą”. Pokrwawione, umorusane. No nie wyglądało to najlepiej. Mówię, “Wiesz co, to ja zadzwonię po taksówkę.”
(śmiech)
P: Ale dla mnie ta Twoja historia jest też historią o tym, że możesz starać się tą miłość wydłubać ze środka albo o niej zapomnieć albo ją gdzieś tam najgłębiej zakopać. Ale ona i tak wylezie.
ES: Wiesz co, wylazła. I dobrze, że wylazła. I dobrze, że wylazła, bo od tego spotkania piknikowego potoczyła się już sytuacja błyskawicznie. My dość szybko stwierdziłyśmy, że potrzebujemy osobowości prawnej. No to musimy sobie założyć klub sportowy.
A kto go poprowadzi? A no, Szmitka poprowadzi działalność. A jak prowadzi działalność, to prowadzić klub to już w zasadzie jest to samo. To się prawie nie różni.
Więc to poszło w moment. I jako klub zaczęłyśmy właśnie robić takie- rezerwować sale na te treningi i robić turnieje. No bo wtedy taką amatorską piłką zajmowały się tylko Chrząszczyki w Warszawie, na turniej można było jechać raz w roku do Chrząszczyków. No ale dobra, skoro Chrząszczyki robią i potrafią, to my też umiemy. No to my sobie też wynajmiemy sale, zrobimy turniej.
I to już poszło bardzo szybko. Też tych dziewczyn też się przyłączało coraz więcej. I ktoś tam mówi, “Ty no, ale jest ta piłka, może byśmy też w siatkę pograli.”
Ja mówię, “No super.” I ktoś przychodzi i mówi, “Ty no, ale takich amatorskich nie ma w ogóle w kosza gierek.” A jest dużo dziewczyn, które lubiły grać w kosza.
No i wtedy pojawił się taki program, pamiętam, Mikrogranty w łódzkiem. Gdzieś o tym usłyszałyśmy. Skontaktowałyśmy się z grantodawcą. Tam Magda Pulem była naszą doradczynią. No że my to byśmy chciały takie zrobić bezpłatne, takie przez trzy miesiące, zajęcia dla kobitek, żeby sobie przyszły pograć w gry zespołowe. Raz w kosza, raz w siatkę, raz w nogę. Przeszło nam to do tego stopnia, że jak z wynikami poszłyśmy do Wydziału Sportu w Łodzi, to udało się w ogóle do budżetu Wydziału Sportu wpisać zadanie. Organizacja zajęć sportowych dla kobiet aktywnych zawodowo.
Bo okazało się, że jest Łódź Miastem Kobiet. Jest mnóstwo rzeczy dla dzieci i młodzieży. Mnóstwo rzeczy dla seniorów. Ale dla tych kobiet aktywnych zawodowo, dźwigających na swoich barach cały ten układ społeczny — nie ma nic. Więc byłyśmy w jakimś sensie prekursorkami tego zadania. Kilka lat je realizowałyśmy, z przyczyn politycznych ono zostało wycofane, ale to już jakby jest zupełnie inna historia. My chciałyśmy, że przez te kilka lat tych kobiet na boiskach przewinęło nam się kilkaset. Dziewczyn, kobiet.
Kilka tych grup powstało, zostało, nadal są, nadal działają w postaci takich nieformalnych zespołów kobiecych. Ale to też pokazało, jak olbrzymia jest potrzeba. A kiedy pierwszy raz przyszła koleżanka i powiedziała, mówi, “No dobra, Ewka, ale wiesz, ile kobiet nie umie pływać, a im trzeba inaczej pływanie zorganizować. Bo one się wstydzą. Je trzeba za rączkę poprowadzić. Nimi się trzeba zaopiekować, bo tu najważniejsze to jest przełamać lęk.”
Ja mówię, “Ciekawe, co ty opowiadasz, sama nie umiem pływać.” Ale mówię, “No dobra, Ola, to zróbmy to.” I zrobiłyśmy też to razem, razem z Kontrą.
P: Czyli z klubem sportowym?
ES: Tak, tak, tym, który założyłyśmy z dziewczynami wcześniej. No i to był kosmos, nie? Bo zrobiłyśmy kobiety na pływalnie. Na 20 miejsc zgłosiło się 1000 kobiet w ciągu minuty, bo były zgłoszenia mailowe. Pozapychały się wszystkie skrzynki mailowe, telefony. Padło wszystko. 1000 kobiet chciało się nauczyć pływać. Miałyśmy 20 miejsc.
P: To są niesamowite historie, bo z jednej strony ja je bardzo czuję, bo mam wrażenie, że tak bardzo zapominamy o sobie, same, że pozwalamy też na to, aby świat o nas zapomniał trochę. I właśnie, są wszystkie możliwe zajęcia dla młodych, dla starszych, dla seniorów.
Natomiast my zawsze uważamy, “o tam, jakoś to będzie.” I zastanawiam się też nad tym, zanim porozmawiamy o tym systemowym wsparciu, które jednak jest moim zdaniem kluczowe, żeby to był system, a nie jednorazowe akcje, to chciałam jeszcze wrócić do tego momentu, kiedy wyszłaś na to boisko w parku i miałaś już wtedy poczucie, że kliknęło i wróciło na swoje miejsce, czy to z czasem dopiero widziałaś, że “kurczę, tego mi tak bardzo w życiu brakowało, a teraz czuję, że jest uff, lepiej, wróciło. Jestem u siebie i przy sobie.”
ES: Wiesz co, kliknęło. Kliknęło, tylko jeszcze nie wiedziałam, z czym się wiąże to, że kliknęło. Bo kliknęło do tego stopnia, że my z tą ekipą później stworzyłyśmy zespół ligowy, zresztą w Zawiszy Rzgów. Także po 25 latach wróciłam na ten stadion, który opuściłam, ale tym razem z 20-stką podobnych kobiet, z opaską kapitańską, ze strzelonym golem w meczu inaugurującym rozgrywki ligowe. Scenariusz na film, nie?
P: Przepiękne, naprawdę. I co poczułaś, że kurczę…?
ES: Poczułam, że to jest moje miejsce i że ja tu chcę być. I zobacz, idąc znowuż dalej. Potem się okazało, że nie ma trenera, który by nas trenował, więc będzie problem z kontynuowaniem rozgrywek ligowych i znowuż najważniejsze — nie czekasz. Okej, potrzebny jest trener, potrzebna jest licencja, to idę, robię kurs, mam licencję.
P: Ale mam takie pytanie, które mi zawsze chodzi po głowie, jak z Tobą rozmawiam. Czy Ty jesteś z tych, które boją się i robią, czy jesteś z tych, które w ogóle się nie boją, bo po prostu się nie boją i popada ci coś do głowy i to robisz, bo po prostu musi być zrobione? Bo ja mam wrażenie, że to są jednak dwie różne grupy kobiet, bo jedne mają coś takiego, “no kurczę, muszę obalić w swojej głowie dużo różnych barier, żeby to zrobić,” a inne w ogóle tego nie mają. Tylko myślą sobie, “a, to jest do zrobienia, no to przecież, no to róbmy to.”
ES: Jak tak o tym mówisz, to myślę sobie, że jednak jestem z tej drugiej grupy. Że trzeba coś zrobić, no to robię.
P: I nie zastanawiasz się, co ludzie powiedzą, co powie pani Basia z drugiego piętra?
ES: Nie, no jest robota do zrobienia, to trzeba ją robić. Widziałaś tutaj przed nagraniem, wpadł baner, no trzeba go rozłożyć, tak? No to go rozkładamy.
P: I nie masz tej rozkminy, które często mają kobiety, “nie, no nie założę tej spódniczki, bo w niej będę wyglądać grubo, albo mam za nogi, co ludzie powiedzą, ja nie wypada mi”? Nie interesuje Cię to? Bo to jest ogromna bariera w głowach wielu kobiet, również jeśli chodzi o życie zawodowe. Że na coś jest za późno, tego już nie chcę robić, nie, no nie ubiorę się w ten strój piłkarki, nie pójdę na boisko, przecież jak będę wyglądać? Głupio. Dzieci się będą ze mnie śmiać.
ES: Wiesz co, to nie jest tak, że jestem tego całkowicie pozbawiona. No jednak byłam poddawana procesom socjalizacyjnym przez kilkadziesiąt lat.
P: Ale nieskutecznie, jak widać, na całe szczęście.
ES: Coś tam z tych socjalizacji zostało. Ale mało poświęcam czasu na tego rodzaju rozważania. Bardziej koncentruję się na działaniu, bo działanie przynosi efekt. Rozważanie o działaniu nie przynosi żadnego efektu.
P: To prawda.
ES: Więc mi jest często naprawdę szkoda czasu na udział w debatach, w jakichś rozkminach, bo no dobra, no podebatujemy, porozważamy, no i — i tak koniec końców trzeba przejść do działań.
P: To prawda. Wróćmy do tych działań w takim razie dla kobiet, które zainicjowałyście, bo to też musiało być coś niesamowitego, kiedy masz te 20 miejsc, zgłasza się 1000 kobiet i co się dzieje w Twojej głowie? Myślisz sobie, “o rany?”
ES: Na szczęście to Ola odpowiadała za to działanie. My tylko byłyśmy supportem technicznym. Więc to Ola z Grażyną musiały sobie rozwikłać, kogo z tego 1000-ca na te zajęcia przyjąć. Jakoś to rozwikłały, ale to też pokazuje, że te kobiety zaopiekowane, które zaczęły na tę pływalnie chodzić, dostały taką możliwość za darmo, żeby nauczyć się pływać — one w 80% na tej pływalni zostały.
P: Sport zmienia życie?
ES: Tak.
P: Dlaczego?
ES: Bo uczy. Dla mnie sport jest narzędziem edukacji. Ja go tak traktuję. I to, co powoduje sport, to jest po pierwsze zmiana patrzenia na siebie. Sport daje niezwykłe poczucie mocy.
Jak prowadzę zajęcia piłki nożnej chodzonej, przychodzi dziewczyna, kobieta, lat 50-kilka, która nigdy nie miała nic wspólnego ze sportem. Sama się śmieje, mówi, że całe życie miała zwolnienie z WF-u. I po 3 miesiącach treningu ta piłka kopnięta leci tam, gdzie ta dziewczyna chce, dokładnie w tym kierunku, w którym ona chce, a nie gdzieś.
To to tej dziewczynie daje takie poczucie mocy, że ona jest przekonana, że ona może już wszystko. My, naprawdę, jako dziewczyny, jako kobiety, bardzo mało zdajemy sobie sprawę z tego, jak olbrzymim narzędziem jest nasze ciało. Mnie strasznie boli, jak rozmawiam z różnymi dziewczynami, kobietami, słyszę, “Nie, no sport, żadna aktywność fizyczna, to jest bez sensu, to jest nudne, to jest takie, to jest jeszcze inne.”
A ja mówię, “Być może nie znalazłaś aktywności dla Ciebie, bo tych rodzajów aktywności jest strasznie dużo. Być może jeszcze w swoim życiu nie znalazłaś takiej, która Ci się spodoba, ale spróbuj taką znaleźć”, bo ta siła fizyczna to naprawdę nie jest domena męska. Siła fizyczna to jest również jakby nasze narzędzie do radzenia sobie z życiem — do zakupów, nie wiem, do fajniejszej zabawy z wnukami, z dziećmi, do pójścia na trochę dłuższy spacer, do wejścia na wyższą górkę, żeby zobaczyć szerszy, piękniejszy widok.
To są tego rodzaju rzeczy, a my to, nie wiem, czasem mam wrażenie, jakoś potwornie lekceważymy.
P: A myślisz, że to jest właśnie też element tej socjalizacji, który właśnie chłopcom daje trochę inne narzędzia do dbania o siebie niż dziewczynkom? Że Ty, wiesz, “idź, zobacz, czy ładnie tam Ci włosy leżą, jak wstajesz,” a chłopcy zasuwają na trening i idą, bo coś innego jest ważniejsze? Czy to jest ten element właśnie, nad którym musimy się zastanowić i który musimy zmienić?
ES: Wiesz co, myślę, że w dużej mierze tak. Teraz jak sobie nawet wpiszesz w przeglądarkę grafiki czy tam zdjęcia “kobiety w sporcie”, Ty tam naprawdę zobaczysz mało upoconych, umordowanych kobiet.
Najczęściej to są wystudiowane pozy panienek z siłowni. I okej, niech te panienki na tę siłownię chodzą i ćwiczą, i super, i ekstra, ale umówmy się, no nikt po treningu nie wygląda jakby wyszedł od kosmetyczki czy makijażystki. My się wstydzimy pokazać tego, że jesteśmy upocone, umordowane, czerwone na buzi, ze zlepioną grzywką. Znaczy, ja już się nie wstydzę.
P: Ale akurat jeśli myślę o Tobie, to mam poczucie, że nigdy się nie wstydziłaś. Wróćmy — albo zacznijmy — albo wróćmy. Temat walking footballu dla kobiet, bo to jest coś, co mnie bardzo porusza i wzrusza, kiedy o tym opowiadasz, bo to jest ten element, który pozwala na aktywność fizyczną dla osób, które by o to siebie samych nie podejrzewały. I ty, pamiętam, jak byłyśmy na jednym z wyjazdów — bo działamy w różnych organizacjach społecznych, ale mamy raz po raz wspólne wyjazdy — i pamiętam tą radość i tą dziką satysfakcję kobiet w naszym wieku, czyli powiedzmy sobie 40+, tak eufemistycznie, które z niesamowitą satysfakcją i dziecięcą radością grały w tą piłkę chodzoną, kopaną, i to było coś niesamowitego. I Ty zachęcasz i mówisz, “Spróbujcie grać.”
I kobiety grają w różnym wieku, z różnymi umiejętnościami i z różnymi czasami nawet schorzeniami, prawda? A jak Ty to robisz, że Ty je zachęcasz, motywujesz, że one zaczynają to robić po prostu? I dlaczego to jest takie ważne?
ES: Nie wiem jak to robię. No po prostu zachęcam, po prostu mówię, “Zapraszam”. Na pewno jest też coś takiego, że jeśli coś cię pasjonuje, to to jest zaraźliwe. Musisz dodać, że jakby, to nie był łatwy proces zachęcić te dziewczyny na wyjeździe do tego, żeby zagrać, bo jak przyszły na zajęcia, to 70% mówiła, że to jest głupie, bez sensu i nie lubią rywalizacji. Przy czym najbardziej zaciekle walczyły o piłkę właśnie te nielubiące rywalizacji i brzydzące się nią.
P: To ciekawa obserwacja.
ES: To jest to, co Ci mówię. Sport dużo zmienia.
P: I dużo pokazuje.
ES: I dużo pokazuje. Nie zawsze to, co chcemy, żeby pokazał. To jest druga rzecz.
Dlaczego walking football? No bo ja zaczęłam tę swoją karierę piłkarską już po 30-stce grubo. Więc ona była bardzo dynamiczna i bardzo krótka. I bardzo szybko się okazało, że już długo nie pogram. Po prostu fizyczność mi nie pozwoli na granie ligowe.
I wtedy Jarek Paradowski pokazał mi walking football i ja mówię, “Wow, super, no to ja już mam teraz taką piłkę nożną dla siebie i mogę sobie w nią grać do końca życia. Już mnie czas nie goni.” I to, co mówimy — że dziewczyny przychodzą na zajęcia nawet takie, które nigdy ani z piłką, ani ze sportem nie miały nic nigdy wspólnego. I uczą się. Kobiety są bardzo otwarte na naukę. One chcą się uczyć.
One chcą się dowiedzieć, jak tą piłkę kopnąć, żeby leciała prosto. One chcą się nauczyć tego, gdzie jest out, gdzie jest pole karne, gdzie jest pole bramkowe. One chcą się nauczyć tego, czym jest podanie zwrotne, czym jest podanie krzyżowe.
Ja mam na każdych zajęciach mnóstwo pytań. One chcą wiedzieć, one chcą rozumieć. Jeżeli robimy jakieś ćwiczenie, to po co je robimy? Jaki jest cel? Bo rozumienie pozwala ci nadać sens swojemu działaniu.
I też daje takie dodatkowe poczucie satysfakcji, jak już to wyjdzie, że ja wiem, że to wyszło, dlaczego to wyszło i czemu służy to, że to wyszło. I takie też poczucie wewnętrznej siły, to co rozmawiałyśmy — to dodaje tego poczucia pewności siebie. Ono się później przekłada na inne działania, bo też dziewczyny zmieniały pracę. No bo okej, “poradziłam sobie z tym, no to poradzę sobie z kolejnym wyzwaniem. Nauczyłam się czegoś nowego na boisku, to nie ma problemu, żebym nauczyła się czegoś nowego w nowej pracy.”
P: Czy nie brakuje-? Teraz już jest chyba lepiej, bo to o czym Ty mówisz i czego Ty dajesz przykład, “ja też zrobiłam ten pierwszy krok, ja też umiem to robić, ja też mogę to robić, ja też zdecydowałam.” Dajesz przykład swoim zachowaniem i swoją osobą, że można po 30-stce, po 40-stce i pewnie też dalej, bo myślę, że ty nigdy nie przestaniesz.
Ale teraz już jest trochę lepiej, jeśli chodzi o te takie role modelki dla dziewczyn, również tych młodszych? Bo ja mam takie poczucie właśnie, że bardzo często dziewczyny, takie dużo młodsze od nas, lat 20, nawet 16, 17, patrzą w swoje telefony i widzą tam sport właśnie taki, o jakim Ty opowiadałaś. Czyli te dziewczyny z siłowni, które są świetnie ufryzowane, mają make-up, wyglądają wspaniale i to są trochę dla nich wzorce do naśladowania i one nie budują, myślę, tego, o czym ty opowiadasz. Czy nie brakuje trochę takich role modelek dla młodych kobiet? Teraz to się chyba trochę dzieje, bo ten sport piłkarski; również piłkarek jest coraz więcej; zaczynają działać również kluby dla dziewczyn. Masz takie poczucie, że to się rusza i trochę się ta rzeczywistość zmienia?
ES: Wiesz co, to się rusza, to się zmienia, tym bardziej, że nie chciałabym, żebyśmy się ograniczały tylko do piłki nożnej. Teraz zobacz, nie wiem, ostatnia Olimpiada, tu też mamy więcej sportsmenek, które jakby przywiozły nam te złote medale i też się robi szum w mediach, są zdjęcia, są wywiady, są filmy, więc każda następna toruje drogę. I trochę też o to chodzi.
I też taki program, który robi nasz klub, klub sportowy Kontra, z fundacją MagoVox. To taki program mocny w sporcie. To jest program mentoringowo-coachingowy dla liderek w sporcie, bo my chcemy, żeby takich dziewczyn, które są takimi role model, kobiet, które chcą torować drogę innym, wycinać te ścieżki — żeby było jak najwięcej. To już wtedy tym następnym, kolejnym, będzie po prostu dużo łatwiej. I my szukamy, tak, 10 liderek z różnych dyscyplin, z różnych obszarów, bo to mogą być i trenerki, i prezeski klubów, i psycholożki sportowe, po to, żeby je wzmocnić, żeby ich kompetencje jeszcze były jeszcze lepsze, jeszcze większe, ale też takie poczucie sprawczości, poczucie własnej wartości, pewności siebie, żeby one z kolei mogły torować drogę następnym.
I to są też takie działania, które powodują takie rozprzestrzenianie się tego...
P: To ziarenko zostaje zasiane.
ES: Tak, po prostu siejesz tego ziarenka, więcej, dalej, i trochę też o to chodzi, i też o taką świadomość, bo ja czasem “a, bo to nie jest pokazywane w mediach, i tak dalej.” Wszyscy jesteśmy twórcami mediów w tej chwili. Dla mnie hasło, “bo tego nikt nie pokazuje” — “to Ty to pokaż.” Masz telefon, masz Facebooka-
P: Działaj.
ES: -masz Twittera, Instagrama, no to pokaż.
P: Czujesz się role modelką i liderką?
ES: Role modelką nie wiem, liderką tak, mimo tego, że to nie był jakiś plan na moje życie — “ja tu teraz będę liderką i ja tutaj teraz będę wszystkim pokazywać, jak mają żyć.” Mi nigdy o to nie chodziło. Od kilku już lat gdzieś tak czuję w środku, wewnętrznie, że wzmacnianie kobiet w sporcie i przez sport to jest moja misja. To jest moja droga, to jest moja rola. W jakiś sposób zostałam do tego wybrana, więc po prostu to robię.
P: To jest coś, co powiedziałam na początku a Ty zrobiłaś wielkie oczy. Słuchaczki tego nie widziały, jak powiedziałam “(...) inicjatorka i realizatorka działań na rzecz kobiet w sporcie, ale nie tylko”, to miałam własnej to na myśli, że ten sport to jest dla Ciebie narzędzie, aby kobiety po prostu, aby czuły się sprawcze, silne i odważne. Takie mam poczucie.
ES: Myślę, że tak, tak, dobrze to zdiagnozowałaś. Natomiast myślę, że sport przy tym wszystkim jeszcze może dać naprawdę bardzo, bardzo dużo satysfakcji, bardzo dużo chwil niewyobrażalnego szczęścia.
P: Endorfiny się uwalniają.
ES: Endorfiny są kosmiczne. I ja też uwielbiam jakby te gry zespołowe, to bycie w zespole, bo ta radość ze zwycięstwa — ona się wtedy mnoży.
P: I bardzo zachęcamy wszystkie nasze słuchaczki — i słuchaczy też, jeśli się jacyś znajdują — do tego, żeby poszukali tego, co im sprawia frajdę, przyjemność, i zaczęli to robić, po prostu.
ES: Tak, bo jakby — Szanowni Państwo — nie ma na co czekać — samo się nie zacznie.
P: Bardzo, bardzo ci dziękuję. Ewa Szmitka była moją gościnią.
ES: Dzięki wielkie za tę rozmowę i do zobaczenia na boiskach.
P: Na pewno!